Strona:Eliza Orzeszkowa - Kilka słów o kobietach.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.

Dla zwyczaju, dla tradycyi, błądzą i ślizgają się po drogach życia kobiety, ale nie same jedne; pocią­gają za sobą mężczyzn: mężów, kochanków, braci; pociągają za sobą dzieci swoje.
Smutna to zabawa, oblana łzami grzechów i rozpaczy! A jednak możnaby jej uniknąć; ku temu zaś jedyny jest środek, aby kobiety, przygotowane do swobody rozumném wychowaniem, swobodnie rozglądały się po drogach, któremi iść im przyjdzie, nim na którąkolwiek z nich wejdą. Środek to sku­teczny zapewne, ależ co na to zwyczaj i naśladownictwo? trzebaż być przecie każdemu M-eur et M me Tout-le-monde!
Sądzimy więc, iż pominąwszy zwyczaj, tradycyą i rozmaitego rodzaju uprzedzenia, wielce byłoby zbawienném, aby kobiety trzecią epokę swego kształcenia się, od lat 18 do 22 lub 20 przynajmniéj, zapełniły doskonaleniem się w jakimś wyłącznie wybranym zawodzie, poznawaniem siebie, ludzi i świata.
Dla zdania tego przewidziéć można pospolity, banalny zarzut: podobny sposób kształcenia się opóźni porę wychodzenia za mąż kobiety.
Według nas, nie tylko nie jest to zarzutem, ale owszém, argumentem, popierającym sprawę.
Wszakże zobaczmy. Najpierw przedstawiają się oczom wyobraźni naszéj amatorowie pierwiosn­ków. „Jakto! — wołają — panna, mająca lat 22! Ależ