dziecięcia, a widząc postać jego wątłą i słabowitą, otaczają je mnóztwem pieszczot i tkliwych przestróg, nie pozwalają mu stawiać kroków o własnych siłach, chronią je od słonecznych promieni i od mroźnych powiewów. Dla niego najwytworniejsze, lecz najmniéj pożywne pokarmy, smakujące podniebieniu, lecz niezdrowe słodycze, dla niego cacka — brzękawki, błyskotki; niech się piękna i słabowita dziecina bawi, a nadewszystko niech nie pracuje!
Niech nie pracuje, bo praca i zdrowiu zaszkodzić może, i pochyli kształtną główkę, lub pomarszczy marmurowe czoło.
Na cóż pięknemu dziecku wewnętrzne zalety? Sama już piękna postać zdoła zachwycić wszystkich i drogę życia gładko utorować przed niém. Na co słabemu dziecku praca? Ma silnych braci, oni dla niego pracować będą. I wzrasta ukochana dziecina, a śród pieszczot słabe fizyczne jéj siły, zamiast wzmacniać się, słabną bardziéj; otoczona błyskotkami, zwana aniołem, bóztwem, najpiękniejszym tworem przyrody, staje się w końcu nieudolną, próżną i niemającą nic ludzkiego, prócz zewnętrznych kształtów, istotą.
Komuż nie zdarzyło się widziéć w świecie mnóztwa, w podobny sposób ukochanych i rozpieszczonych, dziatek?
Takiém piękném i rozpieszczoném dzieckiem społeczności jest kobieta. Przyszła ona na świat piękna
Strona:Eliza Orzeszkowa - Kilka słów o kobietach.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.