i słaba, i matka społeczność uczyniła z nią to, co z najmilszém dzieckiem czynią nierozsądni rodzice: pieszczotami bardziéj jeszcze osłabiła jéj siły fizyczne, próżnowaniem i błyskotkami zepsuła jéj moralne władze.
Niesłusznie kobiety wyrzekają niekiedy, że są upośledzone w społeczności; owszem, są one zanadto rozpieszczone i wywyższone, tylko że to jednostronne a bezmyślne ich wywyższenie na największe zło im wychodzi, bo wzbija je w sfery anielskie, a ludzkich dróg nie uczy, bo pokłonem przed zewnętrzną ich pięknością zgina czoła ludzkie, a unicestwia w nich stronę człowieczą, przez którą same w sobie mogły-by być dumne i mocne.
W tém jest klucz, otwierający tajemnicę wyrazu: emancypacya kobiet.
Nie od urojonéj tyranii mężczyzn, nie od świętych i przynoszących szczęście obowiązków rodzinnego życia, nie od przyzwoitości i prostoty, ale od słabości, fizycznéj bardziéj narzuconéj, niż od natury wziętéj, od braku sił moralnych na samoistne i logiczne życie, od klątwy wiecznego niewolnictwa i anielstwa, od wypatrywania z cudzéj ręki kawałka powszedniego chleba, od wiecznego zamykania przed niemi dróg poważnéj i użytecznéj pracy, mają i powinny emancypować się kobiety.