Jeżeli ma synów i dla nich pragnie zakład swój w dziedzictwie zostawić, nie przeszkodzi temu bynajmniéj, jeśli i córki jego razem z synami wyuczą się rzemiosł lub handlu. Będą one mogły późniéj stać się pomocnicami swych braci, albo w innéj miejscowości rozpocząć taką samę pracę na własną rękę z pomocą schedy, która przecie i córkom wydziela się z ojcowskiego dobra. Zresztą synowie rzemieślników rzadko oddają się zawodom, którym oddawali się ich ojcowie; najczęściéj zostają urzędnikami, doktorami, prawnikami, rolnikami i t. p. Córka zaś, która niczém z tego wszystkiego być nie może, odniosłaby prawdziwą korzyść z posiadania umiejętności ojcowskiéj.
W tym zaś, czy innym razie objęcie rzemieślniczego zawodu przez siostrę nie może w niczém przynosić szkody bratu, zwłaszcza, jeśli rzemieślniczki zwrócą głównie działalność swą na prowincye, które najbardziéj jéj potrzebują.
Urzeczywistnienie téj myśli spotyka ważną przeszkodę w bałamutnych pojęciach rodziców o podwyższeniu i poniżeniu przyszłego stanowiska dzieci. Urzędnicy i właściciele ziemscy nie chcą poniżyć swych córek, sposobiąc je na rzemieślniczki lub handlarki; rzemieślnicy i kupcy chcą je wywyższyć, kształcąc na nauczycielki, choćby mierne, albo na próżnujące panny.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Kilka słów o kobietach.djvu/263
Ta strona została uwierzytelniona.