Strona:Eliza Orzeszkowa - Kilka słów o kobietach.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

nie rzucane przekleństwa na zepsuty wiek dziewiętnasty, ani pociski oburzeń salonowych, ani groźby kar wieczystych.
Nie miotać się bezmyślnie przeciw złu, nie rzucać kamieniami na tych, co się go dopuszczają, należy, ale dochodzić źródła zła tego i tamować je w samym zarodzie. Ta naprzykład lub owa kobieta daje się unosić zgubnym wrażeniom, które mącą spokój domowy i zatruwają życie związanego z nią mężczyzny; tamta znowu, rozmiłowana we fraszkach, w strojach, w błyskotkach, tą namiętnością swoją niszczy byt materyalny rodziny i zaniedbuje obowiązki gospodyni i matki. Inna dom swój napełnia swarliwą gospodarnością i niezdolna zrozumiéć ani prac ani pojęć mężczyzny, którego jest żoną, zamiast osłodą i pomocą, staje mu się kulą u nogi, wiecznym kłopotem i troską.
Inna jeszcze, połowę dnia przepędziwszy przed zwierciadłem, przez resztę czasu króluje na tryumfalnych rydwanach, zaprzężonych salonowemi próżniakami, a z tych Donkiszotowskich wypraw przynosi do ogniska domowego myśl rozstrojoną, serce ostygłe, sążniste poziewanie i trzyłokciowy rachunek modniarki.
Wszyscy widzą te przeróżne ułomności, wady i występki kobiet, wszyscy na nie wyrzekają; ale czy wielu jest ludzi, którzy, położywszy rękę na sercu i wzrok bezstronny zapuściwszy w naturę