ną, jak dziecię, tak napowietrzną, jak mgła różana, co się pod obłokami unosi! Słuchajcie, co mówi wielki Molière:
„Qu’une femme en sait toujours assez,
Quand la capacité de son esprit se hausse
A connaître un pourpoint d’avec un haut de chausse.”
Wielce dowcipnym był zapewne komedyopisarz francuzki w zdaniach swych o zakresie, w jakim wedle niego zamknąć się powinien umysł kobiecy: smutne wszakże skutki nieumiejętności kobiet, dziś już dobrze poznane, nic wspólnego nie mają z komedyą, a wesołość, jaką w nas wzbudzić może dowcip Molière’a, znacznie umiarkowaną być musi widokiem mnóztwa dzieci, chorujących i umierających od niewłaściwie udzielanego im pokarmu, kaleczonych i skrzywionych przez nieumiejętne spowijanie, wprawianych w chroniczne słabości jedynie wskutek niezdrowéj temperatury.
Komuż nie zdarzyło się widziéć najlepszych nawet i najczulszych matek, karmiących swe niemowlęta bez miary i potrzeby, — krzyk ich, pochodzący z naturalnéj potrzeby dziecięcéj wydawania głosu, lub z niewiadomych im dolegliwości, przypisujących głodowi, a przez to co chwila i najniepotrzebniéj podających im pokarm?
Ta źle zastosowana ilość pokarmu przyprawia dzieci o chorobę i nieraz o śmierć, a przyczyna złego leży w tém, że matki nie znają u swych