Strona:Eliza Orzeszkowa - Marta.djvu/100

Ta strona została skorygowana.

najsilniejszem. Serce dobrej kobiety nie pozwoliło jej w obec dobrowolnego tego zrzeczenia się wymówić słowo, o wymówieniu jednak którego myślała sama oddawna.
— Pani nie będziesz już uczyła córki mojej? wymówiła Marya jąkając się, dlaczego, pani?
— Dlatego, zwolna i cicho odrzekła Marta, dlatego że nie umiem uczyć.
Mówiąc to, spuściła oczy; rumieniec okrywający jej policzki, podniósł się na czoło i okrył twarz całą wyrazem pognębiającego wstydu.
— Omyliłam się na samej sobie, mówiła dalej; zostając ubogą, pojęłam, że pracować powinnam... widziałam, słyszałam, że ubogie, lub zubożałe kobiety, po większej części zostają nauczycielkami... myślałam więc, że i ja także w zawodzie tym znajdę dla siebie pracę i chleb... Powiedziano mi, że jednego tylko francuskiego języka nauczać jestem zdolną, sądziłam w istocie, że język ten posiadam, bo mówię nim dość poprawnie i z łatwością. Teraz przekonałam się, że dobre mówienie nie stanowi jeszcze całej znajomości języka, żem nigdy nie uczyła się go gruntownie, a tę trochę wiadomości, którą nabyłam w dzieciństwie, zapomniałam... Były to nieoderwane, pobieżne, niedokładnie zrozu-