Strona:Eliza Orzeszkowa - Marta.djvu/148

Ta strona została przepisana.

Ewelina nie pozwoliła jej dokończyć.
— A więc tak, tak, wymówiła z żywością, przykro mi było odmawiać twej prośbie, Maryniu, i chciałam wymówić się znalezionym na prędce pretekstem, zrzucić wszystko na mego męża... postąpiłam źle, nie byłam od razu otwartą, wyznaję, ale też droga Maryo, życzenie twoje najzupełniej niepodobnem jest do spełnienia, najzupełniej... najzupełniej.
— Dlaczego? dlaczego? pytała Marya z takąż samą żywością, z jaką przemawiała do niej Ewelina.
— Ależ dlatego, zawołała Ewelina, że w sklepie naszym kobiety nie zajmują się nigdy sprzedażą towarów, tylko mężczyzni.
— Ale dlaczegoż, dlaczego kobiety nie zajmują się tem, tylko mężczyzni? Czy trzeba umieć po grecku, albo módz giąć w palcach sztaby żelazne, aby...
— Ależ nie, nie! przerwała znow gospodyni domu, mój Boże, wprawiasz mię, droga Maryo, w prawdziwy kłopot. Jakże ci ja odpowiem na twoje: dlaczego?
— Czy należysz do osób, które nie zdają sobie sprawy z powodów swoich czynności?
— Ależ naturalnie, że nie należę do takich osób... gdybym do nich należała, nie mogła-