okienko otwierające się nad dachem źle ją oświetlało, sufit pochylający się z góry na dół w ukośnej linii, zdawał się uciskać ściany, od których wiał wilgotny zapach wapna, jakiem świeżo je znać pobielono.
W kącie obok pieca z prostej cegły był tam niewielki komin do gotowania, naprzeciw pod jedną ze ścian stała niewielka szafka, dalej jeszcze łóżko bez poręczy, kanapka podartym perkalem obita, stół na czarny kolor umalowany i kilka żółtych krzesełek ze słomianą siatką, w części porwaną i wklęsłą.
Kobieta w żałobie zatrzymała się chwilę na progu, orzuciła izbę powolnem spojrzeniem, poczem postąpiwszy kilka kroków opuściła się na kanapkę.
Dziecię stanęło przy matce i nieruchome, blade, wodziło dokoła oczami, w których malowało się zdziwienie i przestrach.
Młoda dziewczyna odprawiła dorożkarza, który wniósł do izby dwa małe tłomoczki, i krzątać się zaczęła koło uporządkowania rzeczy z tłomoczków wyjętych.
Nie było ich wiele, porządkowanie więc trwało krótko, dziewczyna nie zdejmując okrycia i kapelusza ułożyła w jednym z tłomoczków parę sukienek dziecinnych i troszkę bielizny, drugi wypróżniony usunęła w kąt izby, łóżko zasłała dwoma poduszkami i weł-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Marta.djvu/16
Ta strona została skorygowana.