Strona:Eliza Orzeszkowa - Marta.djvu/172

Ta strona została przepisana.

ale na maszynie... u nas nie szyje się inaczej jak na maszynie.
I znowu pomiędzy kobietami stojącemi przy stole panowała chwila milczenia. Usta Marty drżały trochę, na twarzy jej gorące rumieńce mieniły się z bladością.
— Pani, wymówiła podnosząc oczy na właścicielkę magazynu, czy nie mogłabym nauczyć się... pracowałabym tymczasem darmo... byleby módz nauczyć się...
— To niepodobna! ostrym trochę tonem zawołała panna Bronisława.
— To trudno, przerwała właścicielka magazynu i grzeczniejsza od swej domownicy mówiła dalej. Sporządzamy różne ubiory po większej części na zamówienia z materyałów kosztownych, do nauki i wprawiania się służyć nie mogących... roboty wykonywać musimy śpiesznie, bo i tak z przyczyny niedostatku doskonale ukształconych pracownic, czujemy trochę brak dostatecznej ilości rąk i opóźniamy się... co przynosi nam straty i nieprzyjemności. Dlatego możemy przyjmować takie tylko pracownice, które są dostatecznie już przygotowanemi... Bardzo żałuję, niech pani wierzy, iż bardzo żałuję nie mogąc spełnić jej żądania...
Wtedy dopiero gdy właścicielka magazynu kończyła te słowa, maszyna, która umilkła