Strona:Eliza Orzeszkowa - Marta.djvu/200

Ta strona została przepisana.

Wybredni czytelnicy a przedewszystkiem czułe i wrażeń łaknące czytelnice, czy przebaczycie mi tę opowieść moją pozbawioną w zupełności tajemniczego węzła intrygi i zajmującego widoku dwóch serc przeszytych ognistemi strzałami?
Każde zjawisko za przedmiot dla opowieści służące traktować można w różny sposób. Dzieje biednej Marty zamiast rozsnuwać się przed oczami waszemi jednolitą i jednobarwną nicią, mogłyby być zapewne upiększone, uświetnione mnóstwem krzyżujących się uczuć, uderzających kontrastów, piorunujących wypadków; mogłoby być wplątane w wieniec epizodów, z których każdy rzucałby na nie wdzięk, urok lub grozę albo też same traktowanemi być epizodycznie, jako dopełnienie jakiejś bardziej efektowanej i porywającej całości jako pendent przywiązany do historyi szczęśliwych lub rozpaczających, sielankowych lub bohaterskich, faworyzowanych losem lub przezeń gnębionych — Numy i Pompiliusza.
Wybaczcie! Spotkawszy na świecie Martę rozglądałam się wkoło, szukałam, lecz nigdzie w blizkości nie znalazłam Pompiliusza żadnego. Nie znalazłszy go chciałam dzieje kobiety skrócić, zdusić i zamknąć w epizodzie — nie mogłam, albowiem uznałam, że są one godne oddzielnej całości; zamierzałam nakoniec