tak długo być nie może! tak zawsze być nie powinno!
Postąpiła dalej i myślała, że jest to przecież rzeczą niepodobną, zupełnie niepodobną, aby stanowczem, jedynem, dośmiertnem miejscem jej przeznaczenia był ów stołek w pracowni Szwejcowej, na którym śród mroku, wilgoci, stęchłego powietrza, w otoczeniu wynędzniałych, obumierających twarzy, szyła po dniach całych, nie mogąc w zamian zarobić tyle przynajmniej, aby módz w nocy spać spokojnie a minuty wolne od pracy wyzwolić z pod panowania cyfr przedstawiających grosze...
Urodzeniem, całą przeszłością swą należała przecież do klasy ludzi oświeconych, była uważaną i sama siebie uważała zawsze za kobietę oświeconą. Dlaczegoż więc gdy dotknęła ją twarda ręka losu, stanęła ona w hierarchii społecznej, w dziedzinie prac, zysków i zaszczytów ludzkich na tym szczeblu najniższym, na którym zdawałoby się iż stać powinni najnieszczęśliwsi tylko, najsrożej wydziedziczeni z dobrodziejstw, oręży i narzędzi przynoszonych ludziom oświatą? Byłażby ta oświata jej kaleką z kapitalnej strony jakiejś? Byłażby ona tylko cackiem wyrzeźbionem, wypiększonem ku zabawie spokojnego ducha, mieszkającego w sytem i zadowolnionem ciele, rozpadającem się w nieprzydatne na nic pró-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Marta.djvu/205
Ta strona została przepisana.