Strona:Eliza Orzeszkowa - Marta.djvu/243

Ta strona została przepisana.

zakres jej pracy, miłość dla męża oto jedyna stosowna i pożyteczna dla nich cnota! Prababki nasze...
W tej chwili weszło do księgarni parę osób, a opowiadanie o prababkach zawisło niedokończone na otwartych pulchnych ustach literata. Ale jakichże silnych argumentów zaczerpnąłby on dla tylkoco wygłoszonej swej teoryi, jak wiele mógłby nowego powiedzieć i napisać o ambicyi i zazdrości wiodących kobiety do przekraczania nakreślonych im przez naturę i wielkie powagi granic, gdyby mógł w tej chwili przeniknąć myśli idącej ulicą Marty!...
Po wyjściu z księgarni była ona zrazu jakby ogłuszoną i onieczuloną. Nie myślała o niczem i nie czuła nic. Pierwsza myśl przytomna, jaka powstała w jej głowie, formułowała się słowami: jacy oni szczęśliwi! pierwszem uczuciem budzącem się w niej wyraźnie była — zazdrość.
Szła wtedy chodnikiem przeciwległym temu, za którym szeroki i wspaniałe swe budowy rozpościera Kaźmirzowski pałac. Na obszernem pałacowem podwórzu roiły się młodzieńcze postacie z ożywionemi twarzami, w dostojnych ubiorach wychowańców uniwersytetu. Jedni z młodzieńców tych trzymali pod ramieniem wielkie księgi w prostej oprawie lub bez