ją kobieta młoda jeszcze, bardzo ładna, bardzo ładnie ubrana, prawdziwy typ Warszawianki, z układem żywym i pełnym wdzięku, z twarzą oświeconą wyrazem bystrego pojęcia, z mową prędką, ożywioną i wytworną. Była to żona jednego z głośniejszych literatów miejscowych, pani Marya Rudzińska. Tuż za nią wbiegła do saloniku dwunastoletnia dziewczynka, śmiejąca się, błyskająca pojętnemi oczami, powiewająca króciutką, ozdobną, według ostatniej mody sporządzoną sukienką, i ciągnąca za sobą długi pąsowy sznur, z którym przed chwilą odbywała zapewne po wygodnem i obszernem mieszkaniu swych rodziców gimnastyczne ćwiczenia.
— Panią Martę Świcką zapewne mam przyjemność widzieć, przemówiła gospodyni domu, wyciągając jedną rękę ku przybywającej, drugą wskazując jej jeden z fotelów przy kanapie stojących. Pani Żmińska mówiła mi wczoraj wiele o pani, szczerze więc cieszę się, że ją poznaję. Przedstawiam pani moją córkę, a przyszłą jej uczennicę. Jadwisiu! Ta pani jest tak dobra, że chce dawać ci lekcye francuskiego języka, pamiętaj abyś nie sprawiała jej najmniejszego zmartwienia i uczyła się tak dobrze, jak przy pannie Dupont!
Dziewczyna ze smukłą i giętką kibicią,
Strona:Eliza Orzeszkowa - Marta.djvu/74
Ta strona została skorygowana.