Strona:Eliza Orzeszkowa - Mirtala.djvu/139

Ta strona została skorygowana.

Mnóztwu ludzi imię to przypomniało mnóztwo rzeczy. Nie jedne uszy słyszały o nim po wielekroć, nie jedne oczy szukały go i ścigały po świecie. Był to jeden z wodzów judejskiego powstania, jeden z najcięższych przestępców przeciw władzy nad światem Cezara i Rzymu. Ten-to był, który, po wielekroć raniony, z ran swych wyleczał się zawsze i znowu obok Jana z Giszali przeciw wojskom rzymskim stawał. Ten-to był, który, tułaczem już nędznym i ściganym będąc, zdołał jeszcze w Egipcie zebrać kilkotysięczną zbrojną gromadę Judejczyków i wzniecić tam przeciw władzom cesarskim bunt, mizerny wprawdzie i szybko utopiony we krwi buntowników, lecz świadczący o zażartéj nienawiści i nieposkromioném zuchwalstwie potwora tego. I ten potwór, ten czarownik, którego doścignąć nie mogły ani strzały, ani zbiorowe mordy, ani czujne, sturęczne władze wielkiego państwa, znajduje się w Rzymie i śmié... śmié... śmié publicznie urągać majestatowi rzymskiego ludu, złorzeczyć ukochanemu przez lud i wojsko synowi Cezara i oblubienicy jego... Setnicy zeskoczyli z marmurowych łomów i, zbici pośród Forum w gromadkę, złożoną z połyskująch olbrzymów, toczyli pomiędzy sobą namiętną rozprawę. Na łomie marmuru stanął Sylwiusz i, powiewając malowniczemi fałdami swéj togi, poruszając w powietrzu białą ręką, na któréj błyszczał pierścień z amestystem, przemawiał długo w zgiełku i wrzawie, aż ściągnął na siebie uwagę powszechną i sprowadził względną ciszę. Z giestem pretora i miną polityka, roztrząsającego sprawy ważne, przemawiał:
— Rozważcie to, obywatele, w światłych umysłach waszych! oni jedni opierali się tak długo potędze naszéj. Egipt, Syrya, Azya Mniejsza, Gallia, Hiszpania dziękują już fortunie za to, że połączyła je z Rzymem, inni warczą, lecz korzą się przed potęgą i oświatą naszą... rozważcie to, obywatele, przed potęgą i oświatą naszą, zatém moją, Wenturego i twoją także, Tacyuszu, i twoją, Nigerze, i twoją, Balbio, i twego małego syna, Balbio! Ci tylko, mizerni, tak długo stawiali nam czoło, i teraz jeszcze, zwyciężeni, bluźnią bogom naszym, Cezarowi i nam... Ale czy oni są naprawdę zwyciężonymi? Rozważcie to, obywatele, w światłych umysłach waszych, czy zwyciężonymi są ci, którzy zachodzą nam drogę wszędzie: w porcie, na rynkach, w portykach, i uczciwym obywatelom rzymskim odbierają zysk z ciężkiéj ich pracy i możność wyżywienia swych rodzin...
Tu, niby z pod skrzydła, z pod ramienia Sylwiusza wysunęła się ufryzowana główka Wenturego, który, rozpościerając ramiona, zawołał:
— Sylwiusz rzekł prawdę! Odkąd rozmnożyli się oni za Tybrem, nie sprzedaję połowy téj ilości perfum, jaką sprzedawałem dawniéj... Sylwiusz rzekł prawdę!
— Prawdę rzekłeś, Sylwiuszu, prawdę rzekłeś! — Odpowiedziało mnóztwo głosów, których większość należała do robotników, pracujących w fabrykach Sylwiusza i Wenturego. Naśladując klientów wielkich panów i swych patronów, rzęsistemi nawet oklaskami osypali oni mowy swych pracodawców.