Strona:Eliza Orzeszkowa - Mirtala.djvu/46

Ta strona została skorygowana.

rość swą cieszyły odmładzającemi strojami, upojeniami uczt i widowisk, najbardziéj przecież zgromadzaniem i rozsiewaniem przeróżnych wiadomości o wszystkich i wszystkiém. Od wczesnego poranku do późnego zmroku przebywając na ulicach i placach publicznych, w portykach i ogrodach, w świątyniach i łaźniach, w przedsionkach i salach jadalnych, od prostego rzemieślnika i niewolnika, pełniącego służbę we wnętrzu możnego domu, do najwyższych dostojników i najwybredniejszych wykwintnisiów, wszystkich znając i ze wszystkimi rozmawiając chętnie, wiedziały one o wszystkiém wprzód, niż ktokolwiek inny, a to, co wiedziały, roznosiły po ogromném mieście z większym pośpiechem, niż cesarscy gońcy, cwałujący na bystrych koniach po przerzynających państwo drogach publicznych. Woniejąca różami, lekko, na skrzydłach jakby niesiona, do piersi tuląc malutkiego pieska, którego kosmaty pyszczek tylko wyglądał z pośród róż i pstrych materyi ubrania, Caja Marcya wbiegała do perystylu, wołając:
— Pozdrawiam was, dostojni! Witaj, Pretorze! Przechodząc, ujrzałam cię wysiadającego z lektyki! Wróciłeś więc już z Bazyliki, w któréj pewno nie dowiedziałeś się jeszcze o najważniejszéj nowinie dzisiejszéj! Dzisiejszéj nocy Domicya Longina zniknęła z domu męża swego, Eliusza Lamii! Uprowadził ją i w swoim pałacu zatrzymał Domicyan, młodszy syn Cezara, którego niech bogowie nieśmiertelnym uczynić raczą! Cóż ty na to, Pretorze? Biedny Lamia! Nie żałuję jednak ślepca tego. Ostrzegałam go sama, a on mi odpowiedział tylko ze śmiechem: „W każdéj kobiecie młodéj i pięknéj widzisz, Marcyo, samę siebie; ale wiedz o tém, że Domicya moja wcale do ciebie podobną nie jest!” Jego Domicya! — Otóż nie do niego już, ale do młodego Cezara należy ona! Co on teraz uczyni, ten zakochany ślepiec? Z Domicyanem walczyć nie radziła-bym mu; przed kaprysami łysiejącego młodzieńca tego, stary Wespazyan nawet i piękny Tytus ustępować muszą; napiera się teraz podobno, aby wysłano go na wojnę z Allanami. Bo będziemy mieli wojnę. Niedarmo przecież w Sycylii spadł deszcz czerwony, a w Wejach urodziło się prosię z jastrzębiemi szponami! Nieszczęścia wiszą nad Rzymem. A ty, Pretorze, miéj się na baczności. Słyszałam, żeś srodze obraził bóztwa wyrokiem swym, wydanym w sprawie dzieci Herasa. Dwa dni temu, przy stole Wespazyana, ktoś nagle zapytał: dlaczego piękna Fania nie ukazuje się nigdy na dworskich zebraniach? Przepowiadają edykt cesarski, który filozofów skaże na wygnanie z Rzymu. Cestyusz rozwodzi się z żoną swoją, Flavią, którą podobno Judejczycy nauczyli czcić oślą czy koźlą głowę. Czy słyszeliście o drogocennym pierścieniu, który Tytus dla Bereniki ze Wschodu sprowadził? Żadna Rzymianka nie miała nigdy tak kosztownych klejnotów, jak te, któremi Tytus przyozdabia judejską kochankę swoję.
Mówiąc to wszystko, wielkiemi haustami wypróżniała czary wina i, serdecznemi słowy osypawszy rodzinę Pretora, wiecznie jednako ruchliwa i weso-