Jonatan torbę swą i kij sękaty na ziemię rzucił i, na klęczki runąwszy, długo twarz swą ukrywał w sukni Menochima, który, osunąwszy się na stołek, drżącemi rękoma obejmował jego szyję, dotykał ramion i twarzy, głowę swą, okrytą ciężkim turbanem, do czarnowłoséj głowy jego przykładał. Ani jedno słowo z ust ich nie wychodziło; milczenie panowało w izbie, w któréj najciemniejszym kącie niewyraźnie szarzała, do drewnianych krosien haftarskich przytulona, postać niewieścia. Knot w lampie zatrzeszczał, karta pergaminowa z szelestem zsunęła się ze stołu, Menochim zdławionym szeptem wymówił:
— Synu mój! bohaterze! chlubo Izraela i boleści moja!
Jonatan ręce jego od ust swych odjął.
— Chwalę i wysławiam Pana, że pozwolił mi, zobaczyć cię jeszcze, ojcze!
— Wstań, wyprostuj się, ukaż mi twarz swoję! Niech ujrzę, żeś jest tym samym, który przed czterema laty odszedł ode mnie, aby z piersi swéj dla ojczyzny naszéj uczynić wał obronny! Niech ujrzę, co uczyniła z ciebie wojna straszliwa i tułaczka długa! Wstań, synu!
Jonatan podniósł się z klęczek, ale przez sekund parę chwiał się, jak człowiek, śmiertelnie znużony i posługujący się ostatkami sił swoich. Wzrost miał wysoki i znać było, że kiedyś barczystym i silnym być musiał. Teraz jednak, tunika rzymska ciemnéj barwy, zszarzana i niedbale opadająca mu prawie aż do stóp, obutych w grube płytkie sandały, ukryć nie mogła niezmiernéj chudości i wynędznienia ciała jego. Kości ramion i bioder jego sterczały; szyja wychylała się z podartych brzegów tuniki, koścista i okryta ciemną, zgorzałą od skwarów, skórą; twarz, o pięknych, podłużnych rysach, ciemna także, spalona, krótkim, czarnym zarostem obrosła, uderzała wklęsłością policz-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Mirtala.djvu/62
Ta strona została skorygowana.
IV.