Strona:Eliza Orzeszkowa - Mirtala.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

nach tych przebywało, dusza ulatywała wciąż daleko, na Wschód, do miasta Jabue, dokąd, po strasznych i ostatecznych klęskach Izraela, udali się najznakomitsi jego mężowie, na przekor wszystkim prawdopodobieństwom, naradzając się tam nad przechowaniem plemiennéj i religijnéj odrębności Izraelskiego ludu. I teraz także, kiedy Sara w izbie robotnic gasiła lampy, a potém, otwierając skrzynie, starannie wkładała w nie świeżo ukończone roboty i, z błogim uśmiechem na ustach, myślą liczyła ilość znajdującego się już w skrzyniach cennego towaru, Symeon donośniejszym nieco głosem i ze wzrastającym zapałem do Goryasza mówił:
— Z każdéj litery świętych ksiąg naszych wyciągnąć korzec przepisów, które wypełniać będzie zmuszony każdy prawy syn Izraela. Oto zadanie Beth-dinu, mądrego zgromadzenia, które nad przyszłością naszą obraduje w Jabue. Tak, Goryaszu! z każdéj litery korzec przepisów! One-to, jako płot niewzruszony, odgrodzą zewsząd Izraela od obcych narodów. Niech każdy czyn swój pełni inaczéj i każdą godzinę życia swego przepędza inaczéj, niż synowie ludów cudzych, a nie zmiesza się z nimi i nie utonie pośród nich, jak marna kropla w ogromie Oceanu. Z każdéj litery korzec przepisów! a ktokolwiek jednego z przepisów tych, najdrobniejszego choćby, wypełniać nie zechce, przekleństwo nań! przekleństwo srogie, nieubłagane, wykluczające go z pomiędzy żyjących, a ciało i duszę jego oddające na pastwę aniołów śmierci i pomsty! Dzieła tego dokonać zadaniem jest Beth-dinu, zasiadającego w Jabue... dlatego-to dusza moja przebywa częściéj tam, niżeli tu...
Goryasz trząsł zwolna głową, okrytą płowemi, siwiejącemi włosami, a na białéj, drobnemi zmarszczkami pooranéj twarzy jego malował się łagodny smutek. Po chwili wskazujący palec wyciągnął w górę i przyciszonym głosem mówić zaczął:
— Kiedy poganin pewien przybył do Hillela, prosząc go, aby mu wytłómaczył wiarę Izraela, Hillel odpowiedział: „Nie czyń bliźniemu twemu, czego nie chcesz, aby czyniono tobie.“ A mędrcom w Jabue, na wykład wiary naszéj, wkrótce już i lata całe starczyć nie będą...
— Nie czyń bliźniemu twemu, czego nie chcesz, aby czyniono tobie! — z goryczą powtórzył Symeon. — O, Goryaszu! Goryaszu! a jakoż nam przez obce narody uczynioném zostało!
— Grzesznemi są one zapewne — odparł Goryasz — lecz Hillel mawiał także: „Nie sądź bliźniego twego, zanim zważysz: co sercem i myślą jego kierowało.“
— Bliźniego! — zawołał Symeon — niech w téj chwili prawica Przedwiecznego w marny proch rozsypie kości moje, jeżeli kiedykolwiek Greka lub Rzymianina bliźnim moim nazwę!
Łagodny Goryasz żywym jednak ruchem ze stołka powstał.
— O, Symeonie! — zawołał — oby usta synów naszych nie powtarzały słów, które wyrzekłeś!