Wesołość Artemidora zmieniać się zaczynała w znudzenie. Roztargniony, kędyś w stronę mostu poglądający, odrzekł:
— Nie, Domina; szukam dziś samotności; z tobą przestając, znalazł-bym się w towarzystwie całego Rzymu.
— Znowu dociąłeś mi, niepoprawny! Nie pierwszy to raz do zrozumienia mi dajesz, że plotkarką jestem. Powiem ci zato parę wiadomości, które pewno zmartwią cię tyle, ile mnie cieszą pojutrzejsze igrzyska. Czy ty chociaż o igrzyskach tych wiész cokolwiek? Na polu Marsowém zobaczymy tańce trojańskie; tak, trojańskie tańce, wykonywane przez kwiat młodzieży naszéj, którą dowodzić będzie sam przepiękny Tytus. Umieram z ciekawości i lecę, aby zobaczyć, jak budują trybuny i loże... Podobno osobna loża wzniesioną będzie dla Bereniki i dworu jéj... Powiadają, że po skończeniu igrzysk, Berenika laurowy wieniec włoży na głowę Tytusa, a w téj saméj chwili ogłoszoném zostanie ludowi małżeństwo przyszłego Cezara z... Żydówką. Czy my naprawdę doczekamy tego, że Cezarowie nasi żenić się będą z kobietami Wschodu?... Ale o tém wszystkiém: sza! bogom wszystko wolno... Ja na igrzysko patrzéć będę z loży Cestyusza...
— Zapominasz, Domina, że winną mi jesteś zemstę — przerwał Artemidor.
Zaledwie przypomnieć sobie mogła to, co mówiła przed chwilą.
— Tak, na mściwą Junonę! — z wybuchem śmiechu zawołała. — Docinałeś mi dziś bez litości starością i plotkarstwem, muszę cię w zamian zmartwić.
Wspięła się na palce i, wciąż wspierając dłoń na ramieniu malarza, tajemniczo szeptać zaczęła:
— Przyjaciele twoi niech będą ostrożni. Zły wiatr wieje nad domem Helwidyusza i Fanii, i nad głową tego starego nudziarza, Muzoniusza, którego, niech zginę, jeżeli wiem, dlaczego filozofem nazywają, bo popełnianie szaleństw jest jego udziałem. Jeżeli Pretor nie osądzi sprawy Karusa i Argentaryi tak, jak się Domicyanowi podoba,... nie ręczę, czy koniec miesiąca tego ujrzy go jeszcze w Rzymie. Wiem o tém od Cestyusza, który wié wszystko... Syn Cezara!... Karus jest ulubieńcem syna Cezara! Czy twój Pretor oszalał, że ciągle sprzeciwia się tym, którzy w dłoniach swych dzierżą pioruny ziemskie? Muzoniusz znowu prawił coś publicznie o starodawnych dyktatorach, co, gdy tylko niepotrzebnymi już byli, składali władzę w ręce ludu, który ich nią obdarzył. Wszyscy zrozumieli, komu-to dociąć chciał Muzoniusz. On i Dyonizyusz z Pruzyi, i wielu jeszcze głupców myślą, że krzykami swemi zmiotą z pallatium następców Augusta... Przyjaciele twoi, Artemidorze, są kupą szaleńców...
Tu wspięła się wyżéj jeszcze i ciszéj szepnęła:
— Na stole Wespazyana oddawna już leży edykt, skazujący na wygnanie wszystkich waszych filozofów, pod których płaszczami oddychają Manliusze i Brutusowie. Dobry Cezar z podpisaniem jego waha się jeszcze, ale... la-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Mirtala.djvu/75
Ta strona została skorygowana.