Nazajutrz niezwykłe wrzenie napełniało całą zatybrzańską dzielnicę, najbardziéj zaś tę jéj część, którą zamieszkiwali Syryjczycy i Żydzi. We wrzeniu tém były dwa jakby prądy: jeden głośny, krzykliwy, wesoły; drugi przyciszony, głuchy, spodem płynący. Żaden z pomiędzy licznych Syryjczyków, zajmujących się zwykle noszeniem lektyk, wyładowywaniem towarów, wyrabianiem cegieł, w dniu tym nie udał się do zwykłéj swéj pracy, lecz wszyscy dokoła mieszkań swych i oberż zbierali się w gadatliwe i żywo giestykulujące gromady, do których przyłączała się znaczna ilość próżnującéj zawsze gawiedzi ulicznéj, obdartusów i łotrzyków, żywionych przez państwo, z dalszych części Transtiberim i nawet z przeciwnéj strony Tybru, dziś tu napływających. Przedmiotem zajęcia całego tłumu tego, pstro i pół-nago wyglądającego, który, nie pozwalając mu pracować, gromadnie kupił go na ulicach i przed oberżami, było jutrzejsze święto Apollina i przygotowujące się na ten dzień igrzyska i zabawy. Igrzyska, był to wyraz, wywierający na nich wpływ czarodziejski. Burzył on im krew w żyłach, zapalał wyobraźnią i ciekawość, namiętną niecierpliwością zdawał się stopy ich odrywać od ziemi. Rozmawiali, krzyczeli raczéj, kilku językami. Najrzadziéj w miejscu tém odzywała się mowa łacińska, częściéj brzmiały zepsute i z łaciną mieszane dyalekty greckie; górował nad niemi, pochłaniając je tu prawie, język syryjski. Wszyscy przecież rozumieli się wzajem wybornie.
Jeżeli pomiędzy ludźmi tymi różnego pochodzenia i właściwości zachodziły kiedyindziéj częste i burzliwe niechęci, współubiegania się i starcia, dziś, w przededniu igrzysk, godzili się oni z sobą wybornie w jednych żądzach i oczekiwaniach. Sprzeczek wprawdzie nie brakło i teraz, ale przyjacielskich i rozwiązujących się spokojnie. Jedni wołali, że woleli-by o wiele
Strona:Eliza Orzeszkowa - Mirtala.djvu/89
Ta strona została skorygowana.
VI.