Szyderski uśmiech błądził po bladych wargach Jonatana.
— Czy pewnym jesteś, Justusie, że pogodzenie się ich z Rzymem źródło swe wzięło z troskliwości o resztkę mizernego istnienia kraju i ludu naszego? Czy nie olśniła ich raczéj potęga Rzymu? czy nie oczarowały ich blaski i rozkosze, wzbronione wiernym wyznawcom wiary naszéj, niedostępne synom naszéj spustoszonéj ziemi, a któremi tu nasycać się mogą dowoli? Pałace ich pełne malowanych i rzeźbionych postaci ludzi i zwierząt, stoły ich gną się pod cudzoziemskiemi przysmakami, togi rzymskie wspaniale owijają ich ciało, na łożach rzymskich rozkosznie wyciągają się ich członki. Józef Flawiusz przyjmował bogate dary od nałożnicy Nerona, a Wespazyan obdarzył go rozległemi dobrami; Agryppa otrzymał królestwo Chalcydy, odebrane od Bereniki, która w zamian...
W miarę jak mówił, mowa jego stawała się szybką i syczącą, nienawiść iskrzyła się w zapadłych oczach, ręka kurczowo ściskała przedmiot jakiś, u piersi za suknią ukryty. Przez zaciśnięte zęby wymówił jeszcze:
— Tu są oni nietykalni, niedostępni, bo otacza ich i ochrania zbrojna prawica Rzymu. Ale tam, Justusie, tam...
Zaśmiał się zdławionym, zjadliwym śmiechem.
— Tam, w Jerozolimie, krew im podobnych zalewała bruki ulic, a z rozbitych czaszek ich mózg bryzgał na święte mury, których oni bronić nie chcieli!
Justus zadrżał.
— O, Jonatanie! — zawołał — cóż uczyniły z ciebie krótkie te lata, które od rozstania się naszego upłynęły!... Znałem cię młodzieńcem śmiałym, lecz łagodnym; ujmującym się za skrzywdzonymi, lecz brzydzącym się krwią i okrucieństwem... Teraz... pozór twój jest pozorem mieszkańca pustyni, który w walkach z lwami i niedźwiedziami zapomniał słodkich uczuć ludzkich, w którego uszach nigdy nie brzmiała rajska zapowiedź proroka: „Przekują miecze swe na pługi, a jagnię w spokoju uśnie obok lwa i dziecię bezpiecznie igrać będzie nad gniazdem wężowém!“
Z nienawiścią, rozpalającą wzrok Jonatana, zmieszał się wyraz bolesnego szyderstwa.
— Czy mieszkałeś, Justusie, w świętéj głowie proroka i dowiedziałeś się, jak daleko w przyszłość sięgał wzrok jego, kiedy wygłaszał on swą rajską zapowiedź? Przedwieczny tylko znać może czasy spełniania się widzeń proroczych. Ja, z morza krwi i płomieni dłonią Jego wyprowadzony, wiem, że jeszcze one nie nadeszły. Dopóki sprawiedliwość nie zapanuje nad światem, dopóki człowiek nastawać na człowieka i silniejszy deptać słabszego będzie, dopóty miecz pomsty ścigać musi tych, którzy, jak Agryppa i Józef, odstępują sprawy słabych, lecz sprawiedliwych...
— Każdy z ludzi dźwiga brzemię grzechów sobie właściwych — z rozwagą i smutnie odparł Justus. — Jeżeli tamtym trwożliwość, obojętność, żądza chluby i rozkoszy ujmuje gorliwości dla sprawy słusznéj, wy grzeszycie
Strona:Eliza Orzeszkowa - Mirtala.djvu/92
Ta strona została skorygowana.