niejącéj piękności, złączonéj z najwyższém w świecie dostojeństwem? Tytus jest najpiękniejszym człowiekiem w Rzymie i następcą Wespazyana.
— Widziałem ją niegdyś — w zamyśleniu mówił Jonatan — widziałem ją, gdy, w czasie piérwszych powstańczych ruchów w Jerozolimie, wyszła na taras pałacu swego, w szkarłacie i złocie cała; splecione ręce wyciągała ku nam, błagając, abyśmy rozeszli się, uspokoili i nie ściągali na siebie i na Judeę całą mściwéj ręki Rzymian... Była wtedy wspaniałą, ale lud krzyknął ku niéj: „Wnuką Machabeuszów jesteś, bądź im podobną! Judytą bądź! Ujmij miecz, i duchem przodków swych niesiona, przoduj nam w walce, jako słup ognisty ojcom naszym przodował na puszczy!“ Był to, Justusie, wielki moment, był to moment, w którym niewiasta ta stać się mogła duszą narodu swego, mocą i chwałą jego, i — kto wié? może jego zbawieniem... Ale ona...
— Wiem — dokończył Justus — wraz z bratem swym opuściła wzburzoną stolicę...
— Uciekła i bezpieczeństwa swego szukała w obozie Rzymian! Tam-to Tytus, jedną ręką rzucając na Jerozolimę głównie pożogi, drugą wkładał na palec jéj pierścień oblubienicy... O, Przedwieczny! czy żaden piorun twój nie spadnie pomiędzy tych ludzi, aby rozerwać ohydny ten, bluźnierczy, potworny związek?
Strasznie w téj chwili wyglądał Jonatan Oczy jego, krwią nabiegłe, wznosiły się ku niebu, kurczowe drganie wstrząsało wynędzniałą twarzą, w dłoni błyskał znowu, z-za sukni wydobyty, nóż. Justus śpiesznie za ręce go pochwycił.
— Uspokój się! to, czego tak się lękasz, nie stanie się może jeszcze. Oddawna już Tytus poślubił-by Berenikę, gdyby nie sprzeciwiał się temu ojciec jego, pragnący synów swych połączyć z najdostojniejszemi rodzinami rzymskiemi, a przez to powiększyć świetność niskiego i niespodzianką losu tak wysoko wyniesionego, rodu swego; gdyby nie sprzeciwiał się temu patrycyat rzymski, w połączeniu przyszłego cezara z kobietą wschodnią widzący dla siebie ubliżenie; gdyby nie sprzeciwiali się temu sami nawet filozofowie, ogromny tu wpływ wywierający, a gardzący Izraelem za wiarę jego, którą poczytują oni za zbiór zabobonów ciemnego i nieokrzesanego ludu... Czy wiész, co spotkało stoika Herasa, który publicznie gromił Tytusa za popisywanie się z miłością swą ku Berenice? Ściętym on został na publicznym placu. Okropniejszy może los spotkał za toż samo Dyonizyusza z Pruzyi. W cyrku, wobec stu tysięcy zgromadzonego ludu, wolał on do Tytusa, aby powrócił do opuszczonéj przez się małżonki swéj, Marcyi Furmilli, a Berenikę odesłał do jéj ojczyzny... Dyonizyusza oćwiczono publicznie i z Rzymu wygnano, ale krewni i przyjaciele Marcyi Furmilli pozostali, a obraza ich i chęć zemsty wzmacnia i mnoży nieprzyjaciół władzy cesarskiéj, którzy w Rzymie istnieją jeszcze, a na których czele stoją: pretor Helwidyusz i stoik Muzoniusz...
Jonatan opowiadania tego słuchał ze skupioną i chciwą uwagą.
— Justusie! — zwolna i w zamyśleniu zaczął — Rzymianie-to więc
Strona:Eliza Orzeszkowa - Mirtala.djvu/94
Ta strona została skorygowana.