Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

z profesji, prawnik z okazji, niegdyś używający w mieście N. i okolicach dość głośnej opinji człowieka zdatnego i pracowitego, lecz od pewnego czasu całkowicie zaniedbany przez możną i pieniężną klijentelę, a żyjący nie wiedzieć jak, nie wiedzieć z czego — jakto bywa niekiedy z pewnymi ludźmi, których życie zagadką jest dla otaczających, a kto wie? może i dla nich samych.
W całem mieście nikt nie zajmował się Suszycem, rzadko kto o nim wspomniał. Niektórzy na widok jego wzruszali ramionami i uśmiechali się; inni czynili filozoficzne uwagi nad tem, jakie to ciągłe niepowodzenia prześladują niektórych ludzi, tak że przy zdolnościach nawet i dość obiecujących początkowych widokach, nigdy oni do niczego ważnego i porządnego nie dochodzą. „Coś widocznie stanęło na drodze temu człowiekowi“ — mawiali dawni znajomi Suszyca, którzy go pamiętali młodym i wiele obiecującym urzędnikiem, potem dość wziętym adwokatem, a teraz widzieli go przechadzającego się po mieście, z dwugroszowem cygarem w ustach, z rękami w kieszeniach wytartego najczęściej surduta, z miną Djogenesa z przymusu lub Cyncynnata z potrzeby. Ale czem było to „coś“ które stanęło mu na drodze, zepchnęło go z posady urzędniczej, z której postępować mógł wyżej i wyżej, oddaliło od niego dość liczną zrazu i możną klijentelę, nad tem nikt nigdy nie zasta-