nawiał się bardzo. Suszyc był, a raczej od pewnego i dość już dawnego czasu, stał się figurą tak mało znaczącą i znaną, że łamać sobie głowę nad przyczynami smutnego stanu w jaki popadł, wydawało się każdemu próżnym trudem. „Coś“ tam musiało być koniecznie w tem życiu steranem; „coś“ tajemnego a sprowadzającego dla tego człowieka upadek sił czy energji życiowej, czy może bodźca moralnego lub nienaruszalności sumienia, wraz z jakimto upadkiem zachwiewa się najczęściej jeśli już nie zazwyczaj, położenie społeczne i finansowe człowieka, żyjącego z własnej pracy — a może nawet i każdego człowieka. Byli tacy, co gdy w chwilach, w których nic lepszego do czynienia nie mieli, zastanawiali się nad losem Suszyca, istnienie tego „czegoś“ przypisywali jakiemuś nieubłaganemu fatum, lubiącemu niekiedy prześladować najniewinniejszych. Nie było to jednak tłómaczenie mogące trafić do przekonania ludziom rozsądnym, i we wszelkich zjawiskach tego świata lubiącym upatrywać loiczny szereg przyczyn i następstw, niedopuszczający ślepego działania fatalności. Zapuszczając się tedy w głębsze poszukiwania, dalecy znajomi Suszyca (blizkich miał on bardzo niewielu), przebąkiwali albo też i mówili głośno o tem, że tem „czemś“ był brak skrupulatnej uczciwości, zaniedbywanie spraw powierzonych, i t. d., i t. d. I takie wszakże tłómaczenia nie wszystko tłómaczyły, Su-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.