działalności ludzkiej, do jakiej każda z nich czuła się w szczególności powołaną. Zdarzały się wprawdzie dnie, w których trzy siostry siedzące przy trzech oknach, nic wcale nie robiły. Wtedy trzy pary dość ładnych oczu przechadzały się po ulicy, począwszy od jednego końca kałuży do drugiego; a troje różanych ust urozmaicało przechadzkę trzech par oczu, dość regularnie powtarzającem się poziewaniem.
Bądź co bądź, trzy młode i dość ładne panny Suszycówny, czyto wychodziły z domu aby udać się na miasto, czy oddawały się ulubionym przez się zatrudnieniom, czy też wypuszczały z za szyb trzy pary oczu swych na przechadzkę, uprzyjemniając takową akordami poziewania — nigdy a nigdy nie czyniły wcześniej nic z tego, nim na wielkim zegarze czasu nie wydzwoniło dwanaście uderzeń południowej godziny. Byłato pora o jakiej występowały one zazwyczaj na scenę świata, i brały się do spełnienia codziennych zadań tego ciężkiego ziemskiego życia.
Do godziny dziesiątej zamknięte okiennice, szczelnie zakrywały dwa wyżej opisane do brudnej spiżarni podobne okna, błogim swym cieniem otulając błogie też zapewne, bo długie sny dziewicze. Potem wybiegała z domu służebna, o stopach bosych i włosach niezupełnie malowniczo rozrzuconych na niezupełnie wytwornie odzianych ramio-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.