Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

ściwego miejsca, leniwe podnosi, figlarne karci rozproszone w garść zbiera, splata, zwija, owija, rozpuszcza, przyszpila, przywiązuje, tapiruje, krępuje, wciąga, wyciąga, rozciąga, przypieka, przyciska, spaja, rozdwaja, piętrzy — słowem, buduje. Nakoniec niewyczerpany w pomysłach umysł ludzki zwycięża buntownicze moce natury; długie mozoły dzielnej niewiasty, pożądany osiągają tryumf. Gmach za fundament mający własną jej głowę, wznosi się i rośnie, coraz mniej przeszkód napotyka na drodze, nareszcie dosięga szczytu, uzupełnia się, wykończa, przybiera ostateczne swe kształty. Jeszcze chwila, jeszcze jedno poruszenie dłoni, jeszcze jedna ewolucja okrągłych ramion, a praca się kończy — uzupełnia; gmach już prawie wybudowany; jeszcze jeden rzut oka na zwierciadło, jeszcze kilku zbiegów w szeregi wtłoczonych, jeszcze kilku leniwców podniesionych w górę — gmach stanął, mozoły skończone, tryumf osiągnięty.
Tryumf ten i te mozoły mająż światu pozostać nieznane, jedyną chlubę i nagrodę czerpać w jakiemś z dzieła swego sprawiedliwie dumnem sercu. Nie; gmach wzniesiony z włosów przemyślną i wytrwałą ręką niewiasty, przez dzień cały przechadzać się będzie po świecie wspólnie z jej głową — ludziom na podziw, wdziękom jej na chwałę.
I każdy kto na nią spojrzy, podziwiać będzie te