oczy, i spotkały się spojrzeniami. Jednocześnie wszystkie trzy uśmiechnęły się, a w uśmiechach ich objawiła się jakaś smutna historja stosunku ich rodziców, i stosunku ich do rodziców.
— Słuchaj — ozwała się po chwili Rozumna do Dowcipnej, — dla czego ty nie przeczytasz, „le Juif errant?“ zobaczyłabyś....
— Nie chcę — przerwała Dowcipna, wolę Paul de Kocka; przynajmniej uśmiać się można...
— Ty byś chciała tylko śmiać się!
— Przyznaj moja droga, że nie częstą mam po temu sposobność....
— I owszem — z pełnem powagi zmarszczeniem brwi odparła Rozumna, — u nas przecie wszyscy uśmiechają się tylko...
— Ach! dojadły mi już te wieczne uśmiechy ojca i mamy! Chciałabym doprawdy, aby mama choć raz zapłakała, a ojciec rozgniewał się!
— To ostatnie zdarzało się kiedyś często, nieprawdaż?
— Tak, ale teraz nigdy się już nie zdarza. Od dawna już ojciec przestał się gniewać, a zaczął uśmiechać się...
— Czy pamiętasz tę burzę, jaką ojciec mamie wyprawił za to, że wzięła pieniądze od tego pana?
— Ba! pamiętam! ależ i było o co wyprawiać burzę! bo ojciec przez to miejsce w biurze utracił...
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.