Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

abecadło, z którego wyczytuje dusz ludzkich historję, powiedziećby umiał: „ten człowiek tak długo szamotał się z chłodem i ciemnością, aż z głębi jego istoty pociemniałej i skrzepłej urodził się ten zimny, ciemny uśmiech“.
Kiedy Suszyc wszedł do pokoju, w którym znajdowała się zgromadzona część jego rodziny, nikt nie zmienił poprzedniej swej postawy, nikt nie zbliżył się do wchodzącego ani doń przemówił. Dowcipna, jak pierwej błyskała nożem; Rozumna przewracała karty książki; młody mężczyzna siedzący w kącie, zdawał się rachować gwoździe spajające deski grubej chropowatej podłogi; nie młoda pani spinała swe stalowe guziki, i tylko ujrzawszy w lustrze wchodzącego, ostro i przeciągle chrząknęła. Suszyc obojętnem spojrzeniem powiódł do koła, a niedbałym krokiem przeszedłszy pokój, zajął jedno z miejsc za nakrytym już stołem. W tejże chwili Piękna wniosła dymiącą się wazę, i zwracając się do matki, oznajmiła podany obiad. Matka nie zdawała się słyszeć, a lubo stalowe guziki jej atłasowego pancerza najdoskonalej już były zapięte, rozpięła z nich kilka, i na nowo rozpoczęła koło nich robotę. Zdawało się, że czyniła to umyślnie, aby wypróbować cierpliwości otaczających w koło stół nakryty osób, bo lodowate jej oczy nie patrzyły bynajmniej na ubranie, przy którem poruszały się chude i długie jej