Rzekłszy to zabierał się do odejścia, gdy wzrok jego upadł na najmłodszą córkę, stojącą opodal od stołu, przy którym zgrupowała się cała rodzina; oczy jej utkwione były w ziemię, a na czole leżały owe dwie zmarszczki, które tak dziwnie odbijały przy jej młodziuchnej, świeżej twarzyczce.
— A ty Piękna! — wymówił zbliżając się do niej, o nic mię nie prosiłaś; czy nie potrzebujesz niczego?
— Owszem ojcze, — przytłumionym głosem odrzekło dziewczę, — potrzebuję wielu rzeczy, ale...
— Ale co? — zapytał ojciec, bacznie się w nią wpatrując.
— Ale... niech to już będzie potem...
Rozumna, która zrazu chciała zgarnąć ze stołu pieniądze, a odsunięta przez matkę znalazła się w pobliżu najmłodszej siostry, usłyszała jej słowa.
— Piękna nie lubi prosić ojca o nic, — rzekła poważnie brwi ściągając, — to jeszcze dziecko...
— Przeciwnie, moja droga, — podnosząc głowę odparła najmłodsza; przyszło mi niedawno do głowy, że wszystkie trzy nie jesteśmy już dziećmi...
— Ale jesteśmy kobietami, odparła najstarsza zasiadając na zwykłem swem miejscu z książką w ręku i z wielką powagą, — a kobiety sąto istoty słabe, które nie mogą żyć nigdy o własnych siłach. Podług praw boskich i ludzkich, ojciec ma obowiązek utrzymywać nas, dopóki za mąż nie wyjdziemy.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.