Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

Dowcipna uśmiechnęła się po swojemu, i miała odpowiedzieć siostrze, gdy pod oknami, ostrożnie wymijając odnogi Styksu, przesunął się wysoki mężczyzna, z miny i ubrania wyglądający na lokaja bogatego domu. Wszystkie trzy siostry z wielkim pośpiechem spojrzały przez okno, i wszystkie trzy zawołały jednogłośnie:
— Do nas! do nas!
— Ojcze! — wołała Dowcipna, — jakiś interes...
— Interes! interes! — powtarzały Rozumna i Piękna. Ostatnia klaskała w ręce.
— Interes! — powtórzyła matka rodziny, a oczy jej zaświeciły tak samo jak przy liczeniu pieniędzy.
Drzwi otworzyły się nawpół, i zajrzała przez nie głowa przybyłego lokaja. Była to głowa opatrzona w pysznie ufryzowaną czuprynę, z bujnym wąsem i starannie uczesaną brodą, a wyłamała się z kosztownego futrzanego kołnierza.
— Czy tu mieszka pan Erazm Suszyc? — zapytał przybyły.
— Jestem, — rzekł gospodarz domu, postępując ku drzwiom.
Lokaj otworzył całkiem drzwi, i stanąwszy w progu oddał obecnym wytworny ukłon, właściwy sługom dobrego tonu.
— Jaśnie wielmożny pan Anatol Dembieliński, przybył wczoraj do N., i prosi pana, abyś pan pofa-