Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

abyś raczył udać się na miejsce, i zastępując mię przy likwidacji, dołożył starań do uratowania tego co się jeszcze da uratować.
Suszyc milczał, wziął ze stołu jedno z rozrzuconych tam cygar, i obracał je w palcach. Po chwili odezwał się:
— Z chęcią uczyniłbym to czego pan żądasz, gdybym nie był na wskroś przeniknionym zasadą, iż nie należy nigdy zajmować się robotą, która nie przyniesie nikomu najmniejszej korzyści.
— Sądzisz więc pan, że z fatalnego rozbicia tego nic mi nie pozostanie?
— Z fatalnego rozbicia tego nie pozostanie nic, ani dla pana, ani dla mnie.
— To znaczy — rzekł Dembieliński, — że nie miałbym nawet czem wynagrodzić pańskich trudów.
— Nic, jest monetą która płaci wprawdzie wiele na świecie trudów — odparł Suszyc, — ale ja zapłatę taką nieraz przyjmując z musu, uczyniłem niezachwiane postanowienie nie przyjmowania jej nigdy dobrowolnie.
Dembieliński skrzyżował ręce na piersi; głowa jego opadła nizko jak u człowieka, który miał jeszcze słabą jakąś nadzieję, ale ją utracił. Wyrok przez Suszyca wydany, nie pozostawiał ani cienia wątpliwości. Anatol wiedział, iż znał on dokładnie wartość dóbr i bilans długów jego ojca, a przy tem nie mógł wątpić, że gdyby sprawa jaką mu