Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

tej fałszywej skromności, i obłudnej najczęściej pokory, które skłaniają człowieka do lekceważenia siebie samego, i zapoznawania lub zapierania własnych sił swoich. Ja czułem tę siłę wewnętrzną, która gorzała mi w głowie płomieniem myśli mocnej, a pierś wzdymała żądzą szeroką. Jam porachował się z samym sobą i wiedziałem, jaki kapitał energji, zdrowia, rozumu i pojmowania, zostawał w mem posiadaniu. Pracę miłowałem jak dźwignię, która podnieść mię mogła wysoko; świat nie miał dla mnie nic strasznego, bom przejrzał go na wskroś, i w arsenale jego nie ujrzałem żadnego oręża, któremuby podołać nie mogła dłoń dzielnego szermierza. Nie omijałem wzrokiem żadnej z przeszkód i trudności, ale znałem też siebie i widziałem...
— I widziałeś się pan po niedługim lat upływie nowym Richelieu’m, Mazarinim, Pittem lub Palmerstonem — wtrącił Suszyc.
— Takim lub innym, w tym lub innym kierunku — odpowiedział Dembieliński, — widziałem się w przyszłości mężem stanu, jednym z tych ludzi, którzy w dłonie swe zbierają tysiączne nici ludzkich przeznaczeń, i przędą z nich własnemi rękami olbrzymią wstęgę historji; jednym z tych ludzi, którzy z głębi gabinetów swoich ślą w świat pożary wojen, lub błogosławieństwa pokoju; jednym z tych ludzi, których imiona błyszczą jak słońca,