obszerne stosunki i ogromne wpływy. Gdybym mógł teraz udać się do niego w ten sposób, aby mu nie być ciężarem, otworzyłby mi drogę w tamecznej dyplomacji, a potem poszedłbym już sam, i... doszedłbym, tak, doszedłbym tam, gdzie zacni przyjaciele moi, jeden z fryzurą uczesaną przez sławnego Lully, drugi z nerwami osłabionemi zbyteczną pracą, nigdy nie dojdą... Tak — mówił dalej, coraz więcej zapalając się Dembieliński, — pomysł to dobry, świetny, jedyny, jakiego spełnienie zbawićby mnie mogło od tysiąca upokorzeń i męczarni, od zupełnego nakoniec upadku nadziei moich i słusznych roszczeń... Opuścić na zawsze tę stolicę, w której obecność moja budziłaby tylko radość w sercach długo zazdroszczących mi tajemnie; przenieść się w stronę obcą, rzucić się całą pełnią sił młodych i świeżych w pracę szeroką, różnostronną, wykazać zdolności swe tam, kędy każdy talent wysoko jest cenionym i słusznie wynagradzanym; w nowym świecie zajaśnieć nowem światłem, zdobyć sławę i fortunę, a potem wrócić i stanąć tu przed tymi ludźmi, szczególniej przed tą kobietą...
Wymówiwszy ostatni wyraz, Anatol umilkł nagle, jakby obudzony jego dźwiękiem. Spostrzegł, że myślał głośno. Takie głośne myślenie zwyczajnem mu nie było, ale znajdował się on w takiej chwili, w której człowiek nie może zamykać
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/218
Ta strona została uwierzytelniona.