Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/225

Ta strona została uwierzytelniona.

możemy dziś jeszcze stanowczo o niczem mówić. Ja nie zdecydowałem się jeszcze... pan możesz być nieprzygotowanym do pewnych rzeczy. W krótce zobaczę się z panem, a jeśli rozmowa moja nie wyda się panu, po namyśle zbyt nieprzyjemną, będziemy mogli poprowadzić ją dalej w tym lub owym kierunku...
Rzekłszy to oddalił się. Dembieliński patrzył długo na drzwi, które wychodzący gość zamknął za sobą powoli i zcicha; aż potarł dłonią rozgorączkowane czoło, i wymówił. — Ten człowiek zamyśla coś strasznego! i posiada w sobie ciemne jakieś żywioły, które komunikują się innym. Nie! więcej z nim rozmawiać nie będę. Ale co czynić? co czynić?
Gdyby wtedy nad głową młodzieńca ściskającego w dłoniach rozpalone czołe ozwał się głos zbawczy: „Czyń tak jak czynią wszyscy czyści, nieskażeni, prawdziwie wielcy; godności swej szukaj w samym sobie, najwyższą cnotę uznaj najwyższą chwałą, cierp, walcz, pracuj, kochaj”! Ale nad głową młodzieńca nie ozwał się głos taki; wrzały w niej myśli buntownicze, duma rozpierała skronie, żal do ludzi, zwątpienie we wszystko co dobre i piękne, bezpłodną goryczą poiły serce.
— Iść! — myślał on, — iść w świat daleki, zajaśnieć, podbić, zdobyć chwałę i fortunę, i sta-