Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/242

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zatem, kochany Kaziu — podjął hrabia, który prostych słów młodzieńca słuchał z wielką uwagą, — zatem pomyślałeś sobie, że nie pozostaje ci nic innego uczynić, jak pójść do starego swego przyjaciela, opowiedzieć mu swoje zamiary, i prosić go o radę. Zatrzymał się chwilę, i patrzył na piękną wzruszeniem twarz młodzieńca. — I jakąż ja ci dam radę? mój chłopcze — mówił dalej. Serce twoje młode jest, świeże i prawe; umysł jasny i bystry. Jeżeli pokochałeś szczerze, i dobrze zważyłeś siłę i prawdę uczucia twego, żeń się, a zdobędziesz sobie jedno szczęście i jednę godność więcej. Ja, mój drogi, nie należę do ludzi, którzy utracili wiarę w czystość, zacność i dobroć serca niewiasty, i radzą mu nie ufać. Ja nikomu nie radzę niewiary, która jest bardzo brzydkiem ubóstwem. My mężczyźni, od wieków zajęliśmy pierwsze i wydatniejsze miejsce, tak w pracach społecznych, jak w zaszczytach i przywilejach wszelkich. Ale ja wiem, ile energji i miłości mieścić może w sobie pierś kobiety, ile głębokiego rozumu zawiera nieraz głowa jej i życie, i jak bardzo miłość ta i ten rozum podeprzeć, pocieszyć, uszczęśliwić może mężczyznę, a nawet długą smugą błogosławionego światła spłynąć w przyszłość, po nad sercami i głowami potomków. Wiem o tem, wierzę w to, bo.... miałem matkę taką....