Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.

Kazimierz pochwycił jego rękę i przycisnął ją do ust, ale tym razem hrabia mu jej nie bronił.
— Zaczniesz więc nowe życie — mówił po chwili milczenia, — włożysz na barki twe nowe ciężary, i przyjmiesz w serce długi może szereg coraz nowych uczuć. I jakież ja ci na tę drogę dam słowa, którychbyś sam już nie powiedział sobie? Oto staraj się, aby sumienie twoje było czyste jak kropla źródlanej wody, a umysł prosty i szczery jak uśmiech dziecka. Kochaj nie myśląc o sobie, ale o tych, których będziesz wsparciem i opieką. Bądź pobłażliwym, przebaczaj wiele. Unikaj zuchwałości, aby nie upaść, i strzeż się pokory, która ubezwładnia. Nadewszystko pracuj, pracuj gorliwie, nieustannie, bez kompromisów z lenistwem i zniechęceniem, bez samolubnej ciasnoty, która każe myśleć tylko o sobie samym; a praca ta będzie ci owem czarodziejskiem źródłem, w którem skąpany, zostaniesz zawsze śmiałym, prostym, kochającym, wiernym sobie i innym.
Umilkł hrabia, a Kazimierz pozostał jeszcze chwilę nieruchomy, wsłuchany w głos jego, wpatrzony w rysy, które w tej chwili jaśniały tym szlachetnym zapałem, jakie piętnuje zawsze oblicze człowieka, gdy wypowiada on na głos najdroższe prawdy swoje.
— Panie hrabio! — rzekł głosem zniżonym nieco od wzruszenia, — gdybym chciał spełnić własne