Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/247

Ta strona została uwierzytelniona.

pragnienie, nie wyszedłbym dziś wcale z pokoju tego. Ale zabieram panu czas drogi....
Powstał, i z czcią głęboką ściskając rękę hrabiego, dodał:
— Żegnam cię panie, i na wszystko coś mi powiedział, odpowiadam prostem słowem: dziękuję!
Miał już odejść, ale hrabia zatrzymał go.
— A Sylwester? — zapytał.
— Zdrów, i zadowolony ze swego losu — odparł Kazimierz, — biedny chłopiec! chciał bardzo towarzyszyć mi tutaj, ale dano mu tyle roboty.... pracuje....
— Dobrze, dobrze, niech pracuje! A czy nie zamierza naśladować cię w sercowych sprawach, tak jak naśladuje we wszystkiem?
— I owszem — rzekł Kazimierz, — on także ma zamiary....
— Dobrze, dobrze — powtórzył z uśmiechem hrabia. Kochajcie chłopcy i wierzcie! Młodość, to wiara i miłość; a poprawdzie szczęśliwy ten, czyje życie całe wiarą jest i miłością! Pozdrów ode mnie Sylwestra. Bądźcie obaj zdrowi i szczęśliwi, a odwiedzajcie mię czasem!
Po chwili Kazimierza nie było już w pokoju; hrabia pozostał sam na sam z zegarem, który dygocąc zcicha, zdawał się poglądać nań swem starem, poważnem obliczem, i z księgami, których tytuły widne pod światłem lampy, zdawały się