Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/248

Ta strona została uwierzytelniona.

także patrzeć nań, i przyzywać go ku sobie. Ale hrabia usiadł na fotelu, twarzą zwrócony nie do ksiąg i zegara, ale do portretu niemłodej pani. Patrzał na portret ten, a oczy jego jasne w tej chwili, głębokie i łagodne, wiodły rozmowę z dobremi i mądremi oczami matki. — Matko, mówiły one, czym dobrze uczynił wyzwalając duszę tego człowieka z więzów nędzy i ciemnoty? czym dobrze uczynił, dając mu światło wiedzy i miłość prawdy i pracy? Czyś rada była matko z syna twego, gdyś widziała go błogosławiącego młodzieńca tego w imię wiary i miłości? Ty czyniłabyś tak samo, widzę to w oczach twych, które przez długie lata były mojem sumieniem.
Oblany szeroką smugą białego światła portret niemłodej pani, zawieszał się w przestrzeni z dziwną czystością i wypukłością zarysów. I zdawało się, że łagodne te usta wnet otworzą się i przemówią, że mądre czoło pochyli się miłosnem nagięciem, a liljowe ręce rozplotą się i podniosą, aby ogarnąć uściskiem lub błogosławić.
Zamyślenie hrabiego przerwanem zostało lekkiem pukaniem do drzwi; nie zaraz jednak hrabia dał na nie odpowiedź. Dźwięk rozlegający się śród ciszy, uderzył wprawdzie organ jego słuchu, ale nie od razu wyrwał go z nurtów myśli. Przy powtórzonem pukaniu, hrabia podniósł rękę i powiódł nią sobie po czole i oczach; wtedy dopiero