Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/256

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bądźże łaskaw Rycz, i przeczytaj mi te listy; czuję pewne zmęczenie oczu, a będę pisać dziś do późna.
To mówiąc hrabia wskazał na sporą liczbę nierozpieczętowanych listów. Sebastjan usiadł z druwiej strony biura i nachylony pod swiatłem lampy zaczął łamać pieczęcie. Na twarzy hrabiego widoczne były usiłowania aby oprzeć się porywającym go prądom myśli, a całą uwagę skupić na treść pism której miał słuchać.
— „Jaśnie Wielmożny panie hrabio! — czytał Rycz rozwinąwszy jeden z listów. — „Znana całemu światu wielkość umysłu i wspaniałomyślność duszy JW. Pana podaje mi do ręki pióro, którem zamierzam skreślić obraz mojej niedoli, i złożyć go u stóp tego którego wielkie miłosierdzie i wspaniałomyślna dobroczynność wspiera wdowy i sieroty. Zniż o panie wzrok twój wspaniały ku nędznemu robakowi...
— Dość, dość! — zawołał hrabia żywo poruszając się na fotelu, i z wyrazem przykrości na twarzy. Na lewo Sebastjanie, na lewo odrzuć list ten! Tak nie wyraża się nikt prawy i uczciwy, to są słowa pochlebcy i obłudnika.
Sebastjan odłożył na stronę list, którego czytania nie skończył, i wziął do ręki inny. — „Jaśnie Wielmożny panie hrabio! — zaczął znowu — „najstarożytniejszym narodom świata nie była obcą