Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ V.
Promień w kałuży.
Podczas gdy hrabia porywany prędem miłosnych myśli, płynął ku miejscu w którem przebywała piękna jego narzeczona, a potem z uczuć swych i marzeń zwierzał się portretowi swej matki, Sebastjan Rycz szerokiemi krokami zmierzał ku miastu. Sam jeden na pustej drodze, owiany szumem wiatru kołyszącego wierzchy przydrożnych topoli, i otoczony ciemnością nocy, człowiek ten wyprostował się i jakby urosł. Nikt tu nie patrzył na niego, żadne oko ludzkie nie śledziło poruszeń mętnej, burzliwej jego duszy; to też nie chował już głowy pomiędzy ramiona, i nie kurczył się sam w sobie na wzór płazu, uciekającego od ludzi i świata. Teraz wyglądał on zuchwało i butnie.