Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/274

Ta strona została uwierzytelniona.

Rycz zaśmiał się znowu i odparł:
— Mój hrabia powtarza mi zawsze: złe myśli rodzą złe czyny; od złej myśli do złego czynu, jeden krok tylko. Strzeż się złych myśli Ryczu....
Towarzysz Rycza szedł bardzo powoli, ze spuszczoną głową.
— Strzeż się złych myśli! — powtórzył półgłosem, — łatwo to powiedzieć temu kto ich niema....
— A pan, który je masz — przerwał Rycz szorstko i niecierpliwie, — nie powinieneś pysznić się i wzbraniać ludziom aby się z tobą poufalili.
W tej chwili jedna z chmur wiszących pod niebem zachwiała się i rozdarła, a księżyc złotym blaskiem oblał obie twarze rozmawiających. Spojrzeli na siebie przy tej gorejącej latarni nocnej. Rycz zuchwale i ze zjadliwym na ustach uśmiechem patrzył na swego towarzysza; twarz Suszyca wydawała się bardzo bladą pod padającem na nią światłem; czoło jego zmarszczone i drgające, chyliło się jakby przemocą w dół kłonione, na ustach nie było zwyczajnego uśmiechu.
— Czekałeś na mnie — powtórzył Rycz, — cóż masz mi do powiedzenia? — słucham.
Suszyc otworzył usta, ale nic nie wymówił zrazu. Spojrzał tylko na niebo jakby wzywał chmury, aby pokryły źródło owej światłości, rażącej mu oczy i tamującej mowę. Po chwili wszakże zwró-