Ta strona została uwierzytelniona.
gdy ją podniósł, wielka mętna łza toczyła się po zwiędłym bladym policzku.
W tejże chwili zachodzący księżyc, rzucił wązki promień światła na dno rozlewającej się pod ścianą kałuży; ale wiatrem niesiona chmura, pokryła księżyc i zgasiła promień.
Na twarzy Suszyca łza oschła. Stał on przed oknem, zimnym wzrokiem wodził dokoła tonącego w mroku dziedzińca, i śmiał się. Śmiał się z siebie, ze swoich dumań i ze swojej łzy, a może i z tej walki tajemnej, ostatniej która przed chwilą stoczyła się w jego piersi.