W bawialnym pokoju zaszumiał samowar i zapłonęła lampa. Monilka ustawiła w koło lampy kwiaty uzbierane na łące, i krzątała się około przyjęcia gości. Kazimierz ścigał ją wzrokiem kędy się tylko obróciła, a pan Walery zapomniawszy całkiem o liście do Abdul-Azisa, popijał herbatę i opowiadał młodym ludziom o owych wieczorach niezapomnianej dla niego pamięci, w których przy tym stole i przy tej samej lampie, nieboszczka jego żona czytała mu różne piękne powieści i poezje. Teraz to już i zapomniałem co tam było w tych powieściach i poezjach, ale wtedy to bardzo lubiłem ich słuchać.
— Może pan chcesz dziś posłuchać jakiej poezji? — zapytał Sylwester.
— A zkądbyto ją wziąć? — naiwnie odpowiedział p. Walery.
Pokazało się, że dwaj przyjaciele lubili bardzo czytać, i mieli u siebie trochę książek; a że mieszkanie ich znajdowało się bardzo niedaleko, bo na tym samym dziedzińcu w oficynie, Sylwester wnet przyniósł książkę, i zaczął czytać. Czytał nieźle lubo przewlekłym tonem, bo był z natury flegmatykiem, a przytem jako kancelista, więcej w swem życiu pisał a raczej przepisywał niż czytał. Stopniowo wszakże ożywiał się i zapalał, a p. Walery, któremu to czytanie przypominało wieczory
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/315
Ta strona została uwierzytelniona.