Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/325

Ta strona została uwierzytelniona.

— Już ja to dawno widzę że on głodny — zauważył p. Walery głaszcząc kota, który siedząc na ramieniu Monilki uderzał go po twarzy ogonem.
— Ojczulku, — rzekła Monilka postawiwszy na ziemi talerz z pokrajanem mięsem i posadziwszy przy nim swego ulubieńca — czy ty lubisz Burka, ojczulku?
— Naturalnie że lubię; dla czegóżbym go miał nie lubić?
— A mnie ojczulku, czy bardzo lubisz? — zapytała dziewczyna, drobną i giętką swą kibić przechylając ku ojcu, tak że włosy jej opłynęły jego ramię. Pan Walery pogłaskał ją po czole i policzkach.
— Oj ty figlarko! — rzekł, — któżby cię mógł nielubić?
— A p. Sylwestra, ojczulku, czy lubisz? — pytało dziewczę przechylając się jeszcze bardziej i patrząc mu w oczy.
— Lubię, bardzo lubię, to poczciwy chłopiec — odrzekł p. Walery. Monilka pochyliła się niżej jeszcze i w taki sposób, że głowa jej wspartą była o pierś ojca, a wielkie szafirowe oczy zmrużone nieco w twarz mu patrzyły.
— A pana Kazimierza czy lubisz bardzo ojczulku?
Pan Walery uśmiechnął się. — A ty? — zapytał, — czy go lubisz?
Dziewczyna zamknęła oczy, ale natomiast usteczka jej otworzyły się, i ukazały dwa rzędy drobniuchnych, mleczno-białych zębów. — Zgadnij — szepnęła.