łem wypogodzonem zamknął oczy do poobiegniej drzemki.
Drzemka ta trwała zazwyczaj krótko, a przerywało ją zwykle p. Waleremu mętne, lecz nawet we śnie nieopuszczające go przypomnienie o potrzebie napisania nowego jakiego listu, lub nowej jakiej prośby do jednego z potentatów europejskich — listu lub prośby, które tym razem miały już niezawodnie zostać wysłane, i osiągnąć ostateczny tryumf prześladowanej i sponiewieranej familji książąt Rorenstaubów, a szczególniej naturalnie i przedewszystkiem, ostatniego jej przedstawiciela i spadkobiercę. Pan Walery obudzony zwykle tem przypomnieniem zrywał się ze snu, szedł prosto do swego biurka, siadał przed niem i rozpoczynał pisanie, które przeciągało się już do późnego wieczora. Pisał i darł arkusze, i zaledwie najusilniejsze prośby córki posiadały dość wpływu, aby go od tej roboty oderwać i do udania się na spoczynek skłonić. Podczas pobytu Monilki na pensji, p. Walery pisał po całych nocach, i zaledwie parę godzin snu przerywanego głośnemi marzeniami o tytule i dobrach, dzieliło chwilę, w której wstawał od swego biurka, od tej, która widziała go wchodzącego do kancelarji.
Owego dnia wszakże drzemka p. Walerego przerwaną została wcale niezwyczajnym sposobem, bo głośnem zawołaniem Monilki:
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/327
Ta strona została uwierzytelniona.