Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/332

Ta strona została uwierzytelniona.

niem, powstała teraz poważna i spokojna, choć z łagodnym na ustach uśmiechem.
— Ojczulku — rzekła zbliżając się i kładąc mu na ramionach obie ręce — pocóż się tak dziwisz? Należało ci się to oddawna i bardzo to naturalne, iż nakoniec zwierzchnicy twoi ocenili cię jak należało!
Pan Walery patrzył na córkę gdy to mówiła, wielkiemi oczami. Zdziwienie ustępowało stopniami z jego twarzy, a natomiast pojawiało się na niej uczucie radości. Oczy jego zaczęły rozpalać się, uśmiech otwierał usta, czoło rozmarszczyło się. Nagle obu ramionami otoczył kibić córki, i unosząc ją z nad ziemi zawołał. — Wiwat! księżniczko Rorenstauben! wracamy powoli do praw naszych! prześladowania się kończą! zaczyna się pomyślność.
— Puść mię ojcze, puść — wołało dziewczę z pewnem niezadowoleniem w głosie i na twarzy. Ale pan Walery podnosił ją coraz wyżej, nakoniec wziął na ręce jak dziecię, i przycisnąwszy mocno do piersi wołał z podniesioną głową. — Wiwat! księżniczko Rorenstauben! zaczynają ludzie poznawać kim jesteśmy! Wkrótce zwyciężym zupełnie! To pierwszy krok! zobaczysz!
Monilka próbowała zrazu wyrwać się z objęć ojca; obecność młodego gościa mieszała ją i zawstydzała widocznie.