Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/333

Ta strona została uwierzytelniona.

Po chwili wszakże rozradowana twarz p. Walerego wywarła na nią wpływ rozweselający, może też czuła przy swej piersi radośne i silne bicie jego serca. Uśmiechnęła się zrazu słabo i jakby niechętnie, potem szczerze; spojrzała raz jeszcze na ojca, i zapomniała zupełnie o obecności obcego człowieka. Zarzuciła mu ramię na szyję, i przegiąwszy głowę parsknęła głośnym śmiechem. Była w tej chwili prześliczną. Drobna jej kibić z dziwnym wdziękiem i giętkością przeginała się na ramionach ojca; grube warkocze i bujne gęste pasma włosów zsunęły się z jej głowy, i opadały dotykając prawie ziemi, oczy śmiały się, z pod długich rzęs błyszcząc połyskiem i barwą szafirów, z za koralowych ustek jak perły bielały ząbki. Rodryg Suszyc stał o kilka kroków i pożerał ją wzrokiem; na jego policzki wstąpiły także ciemne, ceglaste rumieńce, oczy blade zaświeciły przykrym jakimś lecz silnym blaskiem, ręka oparta o krawędź stołu drżała.
Nagle Monilka przypomniała sobie, że prócz ojca i jej był jeszcze w pokoju któś trzeci. Srebrna gamma śmiechu urwała się w jej piersi; zwinna i elastyczna jak młoda kotka zsunęła się na ziemię, i stała przez chwilę nieruchoma ze spuszczonemi powiekami i twarzą oblaną szkarłatem. Potem odwróciła się szybko, i jakby głęboko zawstydzona usiadła na dawnem swem miejscu,