Dziewczyna zarumieniona do szkarłatu — milczała; oczy jej były spuszczone, ręka jej machinalnie przesunęła się po szarej sierci kota leżącego na jej kolanach.
Panno Moniko! — powtórzył młody Suszyc, — czy pani odpowiesz mi dziś na to pytanie?
Dziewczyna walczyła jeszcze przez chwilę z niemiernem zmięszaniem, które ją ogarnęło, otworzyła wszakże usta i szepnęła.
— Odpowiem.
— A więc mów pani, mów — zawołał młody mężczyzna błyskając oczami; tak czy nie!
Monilka podniosła spuszczone dotąd oczy, ognisty rumieniec zniknął z jej twarzy. Pewnym, lubo przyciszonym nieco głosem wymówiła: Nie.
Ręka Rodryga kurczowo zacisnęła się w koło poręczy stojącego obok krzesła. — Nie! — powtórzył z daremnie tłumioną gwałtownością. — Nie! dla czego nie? Ja panią kocham... Czy pani niepodoba się mój charakter? Czy wiesz o mnie co złego? Nie wierz ludziom, którzy o mnie źle może mówią! to nie prawda! Ja panią kocham!.. Czy pani lęka się ze mną biedy? ojciec mój biednym jest, to prawda; ale ja będę bogatym, zobaczysz pani że będę bogatym! Jeżeli zostaniesz moją żoną, będziesz wkrótce jeździła powozem, i ubierała się jak królowa! Powiedz pani: „tak!“ Ja nie rozumiem tego
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/336
Ta strona została uwierzytelniona.