Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/338

Ta strona została uwierzytelniona.

go oczy. — Dla czego pani mię nie kochasz? — wyrzekł głosem w którym zadźwięczał gniew głuchy.
Dziewczyna zawahała się chwilę z odpowiedzią; wkrótce jednak podniosła głowę, i jedną rękę opierając na krawędzi okna, drugą położyła na piersi i wyrzekła. — Kocham innego! w sercu mojem oddawna już jestem narzeczoną innego!
Z temi słowami na ustach, z ręką na piersi, z postawą w której wstyd dziewiczy walczył ze spokojem i powagą niewiasty, z twarzą nakoniec łagodnie zaróżowioną i oczami błyszczącemi złotą iskrą na tle szafirowym, Monilka była dziwnie uroczą. Ładna i żywa dziewczyna przemieniła się w tej chwili w cudnie piękną kobietę. Z pośród zmroku jaki zapadając coraz więcej ogarniał jej kibić, twarz jej wychyliła się podobna do kielicha białej lilji, oblanego różowem promieniem wschodzącej jutrzenki. Rodryg, który słuchając jej wyrazów przygryzł wargę do krwi i pobladł, stał wpatrzony w nią, nieruchomy. Na brzydkiej, nieszlachetnej twarzy jego, walczyły dwie namiętności: jedna porywającą go ku tej dziewczynie siłą niezmożoną, druga wzbudzająca w nim głuchą złość i obrazę. Pierwsza zwyciężyła.
— Panno Moniko — wyszeptał przysuwając się bliżej — daj mi pani swą rękę! daj mi pani swą rękę!
Monilka uśmiechnęła się łagodnie, dobra jakaś radość błysnęła w jej oczach.