Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/344

Ta strona została uwierzytelniona.

zdobyć pewność, że zdołam dźwignąć godnie obowiązki, jakie ono na mnie włoży. Zresztą, ty Monilko, jesteś tak młodą... ja także młodym jestem, a czyliż dotąd nie byliśmy szczczęśliwi?
— Tak, odparło dziewczę, — ja byłam szczęśliwą, bo....
Zawahała się z dokończeniem swej myśli.
— Bo co? — nalegał Kazimierz wpatrując się w nią z rozkoszą.
— Bo ja także czułam, ze kochasz mię Kazimierzu — szepnęła dziewczyna.
— Teraz będziemy jeszcze szczęśliwsi, mówił Kazimierz; połączymy się już z sobą na zawsze, na dolę i niedolę, na prace i radości. Nie będziemy już rozstawali się nigdy, chyba wtedy, gdy mię obowiązki moje powołają gdzieindziej. Ja widzę przyszłość moją widną, spokojną, wyraźną, a z tobą Monilko, światłą jak dzień pogodny, szczęśliwą. Jesteś dziewicą piękną i dobrą jak anioł, zczasem staniesz się kobietą zacną i mężną, taką jakiej potrzeba na towarzyszkę ubogiemu mężczyznie, któremu życie całe pracą, a ognisko domowe jedynem weselem i ukojeniem... Wierzę całą duszą w twe dobre, kochające, wierne serce, i kocham cię nad życie!
Dziewczyna odpowiedziała cichym szeptem, który jednak wyraźnie dochodził uszu Kazimierza, i szlachetną twarz jego oblekał łuną niewypowiedzia-